Archiwum Polityki

Nic nie jest na pewno

Rozmowa z Ewą Drzyzgą, prowadzącą program „Rozmowy w toku” w TVN, o miłości, zdradzie, krzywdzie i nadziei

Barbara Pietkiewicz: – Czy pani program zawsze przebiega tak, jak sobie pani zaplanuje?

Ewa Drzyzga: – Nie zawsze. Zaprosiłam dziewczynę do programu o konfliktach młodych ludzi z rodzicami. I nagle ona zaczęła mówić, że siedziała w więzieniu, że miała nieślubne dziecko. Nagranie zaczęło iść właśnie w zupełnie inną stronę niż ta, w którą zamierzyliśmy. Zapytałam ją potem, dlaczego o tym powiedziała. A ona – że musiała to w końcu z siebie wyrzucić. Pogodziła się z matką, z którą była w głębokim konflikcie.

Bez telewizji nie mogły się pogodzić?

Jakoś nie. Dam inny przykład. Miałam w programie małżeństwo z trzydziestoparoletnim stażem. Postanowili się rozwieść, bo on uważał, że nie jest ojcem ich dorosłego już syna. Ona wyjaśniła, że gdy pojechała do umierającej matki, nie miała gdzie przenocować, więc zatrzymała się u swego kolegi Józka. W jakiś czas potem mąż spotkał Józka, który przy piwku zażartował: poczekaj, jeszcze będziesz moje dzieci niańczył. Mąż dusił to w sobie przez te wszystkie lata. Wyjaśnili to sobie po raz pierwszy w programie.

Nie mogli normalnie przy śniadaniu?

Nie zdawali sobie sprawy z tego, że to jest ich problem. Jechałam kiedyś z taksówkarzem, który powiedział mi, że siadają sobie z żoną przy kawce, odtwarzają nagrane programy i rozmawiają. O sobie też.

A bez tego nie rozmawiają?

Jest trudniej, a przy nagraniu rozmawiają jakby mimochodem.

Więc w gruncie rzeczy pełni pani rolę psychoterapeutki. Dlaczego ludzie szukają takiej pomocy w telewizji?

Nie jestem psychoterapeutką, ale w moim programie zawsze pomocą służy specjalista z dużym doświadczeniem. Często ludzie liczą na rozmowę właśnie z naszym ekspertem.

Polityka 51.2006 (2585) z dnia 23.12.2006; Kraj; s. 36
Reklama