Archiwum Polityki

Seks to zdrowie!

Seks sam w sobie kojarzy się z przyjemnością, więc inne jego walory wydają się drugorzędne. Niesłusznie.

Nad polską seksualnością ciążą dwie klątwy: grzechu i obowiązku. Przestrzeń między tymi biegunami jest wąska. – Seks w Polsce nigdy nie był gloryfikowany, jak choćby w taoizmie, gdzie poprzez wpisanie w system religijny następuje jego nobilitacja i ludziom zaleca się udane życie seksualne – mówi dr Andrzej Depko, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej. – U nas stawia się raczej na zwierzęcość seksu. Tak postrzegają go jego przeciwnicy, a oni stanowią większość. Dla nich jedyną funkcją seksu, dającą się zaakceptować, jest zapłodnienie, poczęcie nowego życia. – Jako seksuolog mówię zupełnie coś przeciwnego: ci, którzy seks każą łączyć wyłącznie z reprodukcją, sprowadzają go właśnie do poziomu zwierząt. To zwierzęta zwykły kopulować podczas rui, aby przedłużyć gatunek. Nas natura obdarzyła czymś więcej. Nie musimy kochać się tylko dla prokreacji.

Niech moc będzie z wami

Możemy kochać się dla zdrowia! Regularne i szczęśliwe życie seksualne przynosi mnóstwo profitów, o których nie rozpisują się autorzy podręczników biologii lub wychowania do życia w rodzinie. Może to wina samych naukowców, którzy zwykli swoją prywatność zamykać w alkowie i nie eksplorują seksu z takim natężeniem, na jakie zasługuje. A może trudno im znaleźć ochotników, którzy zechcieliby w takich badaniach uczestniczyć?

Wolne żarty… Na świecie dochodzi codziennie do 115 mln stosunków płciowych, co rocznie daje okrągłą sumę 42 mld, z czego rodzi się blisko 80 mln dzieci. Niezależnie od przesłanek, którymi Światowa Organizacja Zdrowia kierowała się przy tworzeniu takiej statystyki, zaledwie 0,19 proc. poczęć – będących efektem fizycznych zbliżeń kobiet i mężczyzn – wyraźnie wskazuje na rozdźwięk między przykazaniem korzystania z seksu wyłącznie dla celów prokreacyjnych a naturalną potrzebą spełniania erotycznych zachcianek.

Polityka 51.2006 (2585) z dnia 23.12.2006; Nauka; s. 118
Reklama