Ryszard Kapuściński opisał (s. 7) znamienną odprawę daną hiszpańskim trockistom przez przedstawiciela MKS. Na przeszkodzie nowej międzynarodówce stanęła polska niechęć do rewolucji, nad Wisłą kojarzonej z gilotyną i bolszewickim terrorem. Inaczej sprawa ma się z powstaniami – łączy się je z określeniami wzniosłymi i ocenia pozytywnie mimo ofiar, do jakich doprowadziły. Powstania są zwykle postrzegane jako narodowe, polskie, w słusznej sprawie. Rewolucje jako obce i krwawe. W Sierpniu nie nazwano rzeczy po imieniu także dlatego, iż obawiano się sprowokowania władz do pacyfikacji strajków. Później Jadwiga Staniszkis, socjolog, postawiła błyskotliwą tezę o samoograniczającej się rewolucji. Zresztą partyjne kierownictwo i tak wiedziało swoje, nazywając robotniczy protest kontrrewolucją.
Teorii przyczyn wielkiego wybuchu jest kilka.
Gdyby nie to, że jej najważniejszym zwolennikiem był sam Edward Gierek, do września 1980 r. I sekretarz PZPR, nie warto byłoby przytaczać teorii spiskowej. Post factum twierdził, że za jego upadkiem i sierpniowymi strajkami stał spisek Stanisława Kani, wówczas wpływowego członka Biura Politycznego i następcy Gierka na stanowisku I sekretarza, oraz ministra spraw wewnętrznych Stanisława Kowalczyka. Zdaniem Gierka „wykorzystali oni niezadowolenie społeczne końca lat siedemdziesiątych i rozkręcili falę strajkową w sposób bezprecedensowy w naszej historii”. Pierwszy sekretarz nie mógł pojąć, że garstka korowców doprowadziła do masowego protestu w zakładach, w których SB miała rozbudowane od grudnia 1970 r. siatki tajnych współpracowników. Ergo to tajne służby doprowadziły do rewolucji w Polsce.
Polemika z myśleniem spiskowym niepotrzebnie je nobilituje. Pozostaje jednak faktem, że rządzący nie tylko nie byli w stanie zmobilizować członków partii do obrony systemu, ale jeszcze w błyskawicznym tempie tracili ich na rzecz Solidarności.