Samo słowo „geopolityka” miało wówczas ciężar przywołania do porządku. Oznaczało, że należy w polityce liczyć się z położeniem geograficznym, czyli nie fantazjować. A położenie było takie, że Polska wraz z kilkoma innymi państwami Europy Wschodniej znalazła się w orbicie wpływów ZSRR (tzw. blok sowiecki). Stało się to za zgodą mocarstw zachodnich, jako wynik dyplomacji wojennej aliantów walczących z Niemcami i Japonią (konferencje w Teheranie, Jałcie i Poczdamie). W nagrodę za wysiłek militarny Józef Stalin otrzymał pod faktyczny protektorat wielką połać kontynentu – aż do Łaby. Pod nadzorem wojsk Armii Czerwonej, która doszła tu w pogoni za Niemcami, zaprowadzono na zajętych terenach tzw. demokracje ludowe. Eufemizmem tym określano system reżimów totalitarnych lub autorytarnych (doktrynalnie była to dyktatura proletariatu, w którego imieniu tzw. kierowniczą rolę sprawowała partia komunistyczna, będąca w praktyce lokalną agendą Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego).
Po okresie odwilży po śmierci Stalina przyszła reprymenda Moskwy w postaci inwazji na Czechosłowację, gdzie poszukiwano tzw. socjalizmu z ludzką twarzą (Praska Wiosna, 1968 r.). ZSRR ogłosił doktrynę Breżniewa (Leonid B., sekretarz generalny KPZR w latach 1964–1982), w której zastrzegał sobie prawo interwencji w zwasalizowanych krajach, gdy naruszone zostaną interesy wspólnoty socjalistycznej. Skorzystał z tej formuły w Afganistanie, gdzie zbrojnie interweniował w 1979 r.
Z uznania „racji geopolitycznych” rządząca w Polsce PZPR czyniła argument legitymizujący jej władzę.
Opisywana przez nas historia dzieje się w takiej właśnie przestrzeni geopolitycznej.