To człowiek ideowy o bardzo ładnym życiorysie – komplementuje Stefan Niesiołowski, za PRL zasłużony działacz opozycji, potem kolega Marka Jurka ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, a dziś senator opozycyjnej PO. Faktycznie. Marek Jurek już w 1979 r. związał się z Ruchem Młodej Polski, niezależnym środowiskiem intelektualnym o orientacji katolicko-narodowej. Uchodził za przedstawiciela prawego skrzydła RMP – w porównaniu choćby do liderującego Ruchowi Aleksandra Halla. Po Sierpniu 1980 wszedł do władz Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
W stanie wojennym przez rok się ukrywał. Od 1983 r. zarabiał jako nauczyciel, jednocześnie studiował socjologię. Otworzył też „podziemny” przewód doktorski pod kierunkiem Marcina Króla. Pracy jednak nie dokończył. W połowie lat 80. należy do tych działaczy prawicy, którzy uważają, że Solidarność to już przeszłość, a opozycja powinna zająć się budową masowego ruchu narodowego. Wiąże się wtedy z wydawanym na Zachodzie na zlecenie prymasa Glempa kwartalnikiem „Znaki czasu”.
Jednak w 1989 r. to z listy Solidarności wchodzi do Sejmu kontraktowego. W 1990 r. nie bierze udziału w głosowaniu prezydenckim, czym przyczynia się do wyboru gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Jako poseł zasłynął nieustępliwością w sprawie penalizacji aborcji oraz wprowadzenia obowiązku respektowania wartości chrześcijańskich w mediach. Jest współzałożycielem ZChN, ale w 1995 r. zawiesza członkostwo w związku z przejściem do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Pracuje w niej do 2001 r., kiedy to znowu zostaje posłem – tym razem z listy PiS. I to PiS podstawia mu dziś tę polityczną trampolinę, jaką w powszechnym odbiorze jest stanowisko marszałka.
Co może marszałek
Konstytucjonaliści wymieniają trzy zasadnicze zadania marszałka.