Archiwum Polityki

Dwanaście dni z życia Oskara

Marek Piwowski jest przekonany, że „Oskar” to film, tymczasem w telewizji, gdzie utwór powstawał, są zdania, iż to teatr. Na ostatnim festiwalu w Gdyni „Oskara” pokazano poza konkursem, co wystarczyło, by o spektaklu zaczęło być głośno. Niedawno Marek Piwowski został uhonorowany prestiżową nagrodą Totus, przyznawaną przez Fundację Episkopatu – Dzieło Nowego Tysiąclecia. Teraz liczni czytelnicy pięknej książki Erica Emmanuela Schmitta „Oskar i pani Róża” mogą wreszcie zobaczyć adaptację Piwowskiego w telewizji. Zaduszki to bardzo dobry dzień na premierę. Schmitt opowiada bowiem o śmierci, a właściwie o życiu do samej śmierci. Czas ma tu szczególne znaczenie, gdyż umierającym jest dziesięcioletni chłopiec, tytułowy Oskar, któremu w szpitalu onkologicznym przez ostatnie dwanaście dni towarzyszy wolontariuszka pani Róża. Nic o niej właściwie nie wiemy oprócz tego, co opowiada o sobie Oskarowi – a opowiada wymyślone historie o tym, jaką była znakomitą zapaśniczką i jak radziła sobie z najbardziej przebiegłymi rywalkami. W życiu jest trochę tak jak na macie, trzeba walczyć i wierzyć w sukces. Wtedy marzenia same się spełniają. Czy spełnią się marzenia Oskara, który zakochał się w dziewczynce z sąsiedniego oddziału, Niebieskiej? Pani Róża nie ma najmniejszych wątpliwości. Dzięki niej każdy z ostatnich dni życia Oskara ma głęboki sens.

Na pierwszy rzut oka widać, iż budżet „Oskara” był więcej niż skromny, ale ta oszczędna inscenizacja wydaje się jak najbardziej odpowiednia do treści. Najważniejsi byli aktorzy, a tych Piwowski dobrał bezbłędnie. Prawdziwą kreację stworzył odtwarzający Oskara Maciej Matulka, niewiele ustępuje mu Ola Czarnecka grająca Niebieską.

Polityka 44.2005 (2528) z dnia 05.11.2005; Kultura; s. 55
Reklama