Archiwum Polityki

Piekielna gra

Mimo że „Infernal Affairs: piekielna gra” to chińska produkcja z Hongkongu, niewiele w niej egzotyki i azjatyckich symboli, pozostawiających widzów z naszego kręgu kulturowego w poznawczym kłopocie. Przeciwnie, pokazana w filmie wschodnia mafia o nazwie Triada działa w identyczny sposób jak opisywana po wielekroć camorra albo Pruszków. Gangsterzy i policjanci stosują te same metody perswazji i szantażu co bandyci i przedstawiciele prawa z innych krajów. Zaś pracujący na dwie strony informatorzy przeżywają równie skomplikowane dramaty co pamiętny Henry Hill, czyli świadek koronny z „Chłopców z ferajny”. Krótko mówiąc, film Andrew Lau Siu Faia wygląda tak, jakby powstał na zamówienie Hollywoodu, tyle tylko, że wykonany został z zegarmistrzowską precyzją i na takim poziomie gatunkowej swobody, że należałoby się od nich uczyć. W „Piekielnej grze” sensacyjna fabuła wiąże się ściśle z mocno dwuznaczną i moralnie niewygodną sytuacją dwóch bohaterów, którzy podjęli się zadania rozpracowania wrogich organizacji od środka. Policjant, udający od 10 lat mafioso, nieświadomie przykłada rękę do zabójstwa prowadzącego go oficera. Natomiast gangster w mundurze policjanta, chcąc rozwiać podejrzenia, że to on jest kretem, zabija szefa Triady. Rodzący się pod wpływem tych wydarzeń problem tożsamości ludzi, którzy zdradzili swoje ideały, przestali rozumieć, kim są i jakim wartościom służą, jest ukazany bardzo subtelnie. Docenił to sam Scorsese, który w przyszłym roku zabiera się za nakręcenie amerykańskiego remake’u „Infernal Affairs” z Mattem Damonem i Leonardem DiCaprio w rolach głównych.

Janusz Wróblewski

Polityka 44.2005 (2528) z dnia 05.11.2005; Kultura; s. 55
Reklama