Archiwum Polityki

Pięć złotych rad dla tych, co pierwszy raz

Początek narciarskiej przygody nie jest wcale trudny, byle tylko nie szukać problemów tam, gdzie ich nie ma.

1. Nie przejmuj się sprzętem.

Choć to zabrzmi jak herezja, narciarstwo nie jest drogim sportem. Sprzęt nie jest specjalnie istotny, może być więc tani. Znane firmy produkują także masówkę sprzedawaną w supermarketach, a nawet w dyskontach. Za kilkaset złotych (powiedzmy do tysiąca) można nabyć jeżdżące narty, buty, wiązania i kije, a za resztę kupić rękawice. Nie należy wstydzić się kupowania nart, które stoją obok klapek na lato i środków czystości, bo tak kupują ludzie na całym świecie. Fachowcy mitologizują znaczenie doboru sprzętu, w gruncie rzeczy wystarczy zastosować kilka prostych reguł. Dla początkujących najlepsze są narty miękkie i niezbyt długie, ale nie ma z tym kłopotu, bo te najtańsze deski są zazwyczaj miękkie, a długich i tak już się nie produkuje. Radzimy długość: 15–20 cm mniej od wzrostu. Krótsze to już zabawki dla dzieci i młodzieży. Odradzamy narty z głęboką talią, czyli bardzo szerokie na końcach i wąskie pośrodku, bo to sprzęt dla wyznawców techniki carvingowej, a radzimy jednak spróbować klasycznego stylu alpejskiego. Nie warto się wdawać w szczegółowe parametry nart, w te wszystkie sidecut, flex, promień skrętu, sztywność wzdłużną czy twardość poprzeczną, bo już z tego nie wybrniemy. Można wrócić do tych spraw za kilka lat, a i to niekoniecznie. Pamiętaj, że chcesz jeździć, a nie pracować w sklepie ze sprzętem.

Jeśli chodzi o wiązania, to należy jedynie sprawdzić, czy pasują do wagi zawodnika, a jest to napisane na opakowaniu. Buty powinny być po prostu wygodne i – dla początkujących – z nie za wysoką cholewką, ale tu też nie ma problemu, bo tanie buty są właśnie takie.

Polityka 44.2005 (2528) z dnia 05.11.2005; Przewodnik; s. 112
Reklama