Archiwum Polityki

Resorty siłowe i dodatkowe

Kazimierzowi Marcinkiewiczowi udało się zaskoczyć opinię publiczną składem rządu. Oprócz politycznych pewniaków, czyli ministrów operujących w sferze państwa, pozyskał grono ekspertów o bardzo różnym stopniu fachowości, nie utożsamianych dotychczas ani z programem PiS, ani bezpośrednio z żadną partią.

Pewność mamy dotychczas w jednej sferze, tej, która jego ugrupowaniu jest najbliższa, czyli w szeroko pojętym wymiarze sprawiedliwości i służbach specjalnych. Tu skierowano polityków partyjnie sprawdzonych i bardzo silnie umocowanych w strukturach PiS. Ich celem jest to, co było od dawna głównym ideowym przesłaniem przejmującego władzę ugrupowania: rozbijanie postkomunistycznych układów (o ile one jeszcze jako takie istnieją). Jarosław Kaczyński i jego najbliżsi współpracownicy postrzegają je jako największą patologię polskiego życia publicznego, hamującą rozwój gospodarczy i uniemożliwiającą równość szans na sukces innych przedsiębiorczych obywateli. To przesłanie szybko może się okazać mitem, na którym nie da się zbudować żadnej IV RP. Jej fundamenty i tak zostały poważnie nadkruszone i pozbawione moralnej legitymizacji nieustannymi flirtami z Lepperem, którego trudno w tym fundamencie pomieścić, czy z PSL, które przy najlepszej woli nie da się do końca uznać za partię z postkomunizmu ze szczętem oczyszczoną.

W przeciwieństwie do partyjnych pewniaków, którzy swe resortowe władztwa mieli od dawna przyrzeczone, gospodarcza część rządu wydaje się być zaprzeczeniem programu PiS lub przynajmniej wielką niewiadomą. Prof. Zbigniew Religa jako minister zdrowia był premierowi potrzebny głównie po to, by wycofać się w miarę honorowo z mało odpowiedzialnych zapowiedzi kolejnej rewolucji w służbie zdrowia (u progu podpisywania kontraktów rozbijanie NFZ byłoby przedsięwzięciem zbyt karkołomnym). Nominacja miała jeszcze ten walor, że była kolejnym policzkiem wymierzonym PO i Tuskowi osobiście. Za gospodarkę zaś odpowiadają ludzie z drugiego szeregu, którzy mają (mieli?) poglądy liberalne, okraszane od czasu do czasu „miękkim populizmem”. Nie wiadomo, z przekonania czy na użytek gier przed uzyskaniem wotum zaufania, by wspomnieć minister finansów Teresę Lubińską z jej protestami przeciwko hipermarketom, co musi się podobać Samoobronie czy ludowcom z PSL.

Polityka 45.2005 (2529) z dnia 12.11.2005; Temat tygodnia; s. 21
Reklama