Hasło IV Rzeczpospolitej, przynajmniej w polityce zagranicznej, jest jakimś nieporozumieniem. Polska musi poprawić swoje stosunki ze światem, ale dyplomacja to raczej gra na fortepianie niż walenie w bęben.
Nowy minister spraw zagranicznych Stefan Meller może służyć za przykład skomplikowanej polskiej sytuacji. Wykształcony, pełen ogłady, swobodnie mówiący kilkoma językami, wzorowy urzędnik państwa, był ambasadorem we Francji, w Rosji i z tego tytułu zbiera zasłużone pochwały. Jednak stosunki Warszawy z Paryżem są kiepskie, a z Moskwą jeszcze gorsze. Oczywiście nie jest to wina prof. Mellera, jednak wpadamy w pułapkę oceny: ambasador dobry – stosunki złe.
Polityka
45.2005
(2529) z dnia 12.11.2005;
Świat;
s. 52