Archiwum Polityki

Niebo w uszach

Trzy lata czekaliśmy na nową studyjną płytę Anny Marii Jopek i... warto było czekać. „Niebo” to płyta pod każdym względem udana: kompozycyjnie, aranżacyjnie i, co nie jest niespodzianką, wokalnie. Są momenty niebywale wzruszające, może nawet przesadnie dla kogoś o mniej lirycznej wrażliwości (vide: „A gdybyśmy nigdy się nie spotkali”), są nawiązania do wcześniejszych dokonań („Czułe miejsce [Bosa 2005]”), jest dużo ciepłej, subtelnej muzyki z typowym dla Anny Marii słowiańskim klimatem, ale też z dobrym wyczuciem łagodnego jazzu. Świetnie wypadają instrumentaliści, zwłaszcza Marek Napiórkowski i jego gitary, czy Henryk Miśkiewicz nie tylko na saksofonie, ale i na klarnecie i akordeonie. Ten album magnetycznie zmusza do słuchania, a raczej wsłuchania się, bo wiele tu subtelności, które mogą umknąć przy odbiorze mniej uważnym. Bardzo to wszystko dźwiękowo smakowite i słuchać można wiele razy po kolei.

Mirosław Pęczak

Anna Maria Jopek, Niebo, Uniwersal

Polityka 45.2005 (2529) z dnia 12.11.2005; Kultura; s. 69
Reklama