Kazimierz Marcinkiewicz zapowiedział, że nie będzie nami rządzić logika księgowego
No więc mamy rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Można powiedzieć, że góra urodziła mysz, bo po wielkich obietnicach kampanii wyborczej dostaliśmy gabinet mniejszościowy, wspierany przez koalicję, której przed wyborami nikt się nie spodziewał. Nowy premier bardzo przypomina Jerzego Buzka: miły człowiek, o ugodowym usposobieniu, kompletnie nieznany i bez własnej pozycji politycznej, nagle zostaje szefem rządu jako namiestnik prawdziwego lidera. Trochę to niepoważne wobec wyborców, co, oczywiście, nie jest winą Marcinkiewicza.
Polityka
46.2005
(2530) z dnia 19.11.2005;
Komentarze;
s. 21