Archiwum Polityki

Hurra, hurra, koniunkturra!

Dlaczego wciąż jest nam źle, skoro w gospodarce jest coraz lepiej.

Jeszcze miesiąc temu nie było pewności, czy gospodarcza stagnacja na dobre minęła. Teraz już jest. W lipcu produkcja przemysłowa wzrosła – nadspodziewanie – aż o 10,3 proc. Po raz pierwszy od ponad trzech lat zwiększyła się też produkcja w budownictwie. Ekonomiści twierdzą, że to już nie jednorazowy wyskok, a zarys trwałej tendencji. Wyniki producentów z miesiąca na miesiąc są lepsze. Minister finansów szykuje się do rewizji, tym razem w górę, prognoz dochodu narodowego. Można zakładać, że produkt krajowy brutto (PKB), który w drugim kwartale br. wyniósł przypuszczalnie 3,2 proc., w skali całego roku będzie jeszcze wyższy. W tym samym czasie w krajach strefy euro wskaźnik ten wyniósł tylko 0,4 proc.; Holandia, Niemcy i Włochy przeżywają autentyczną, aczkolwiek niezbyt silną, recesję (przez dwa kolejne kwartały ich PKB spadał), a Francja jest jej blisko.

Na tym tle nasza gospodarka wygląda nie najgorzej. Ale podobnie, albo i lepiej, radzi sobie większość nowych członków Unii, więc trudno tu o jakieś zachwyty. Po prostu od kilku miesięcy przestaliśmy odstawać od środkowoeuropejskiej normy. Gospodarce pomogła niska, stabilna inflacja, osłabienie złotego, zwłaszcza wobec euro, co zachęcało do eksportu, i wreszcie postawa przedsiębiorców. Nie mogąc liczyć na odczuwalną poprawę klimatu inwestycyjnego i wsparcie państwa, wzięli sprawy w swoje ręce. Gdzie mogli, cięli koszty, ograniczali zatrudnienie, poprawiali jakość produkcji i skutecznie, mając za sojusznika złotego, walczyli o zagraniczne zamówienia. Niewielkie obniżki podatku dochodowego i ostatnie zmiany w prawie pracy wiele dobrego im nie przyniosły, ale przynajmniej nie zaszkodziły. Mamy więc powrót na ścieżkę rozwoju z opanowaną, niską jak nigdy, inflacją i stabilną walutą.

Polityka 35.2003 (2416) z dnia 30.08.2003; Komentarze; s. 16
Reklama