Archiwum Polityki

Paradny plebiscyt

Konserwatywne władze miasta Łodzi nie lubią muzyki techno. Można to zrozumieć, wszak nie każdy musi być zwolennikiem dyskotekowego hedonizmu. Od biedy można też zrozumieć awersję rzeczonych władz do corocznego przemarszu Parady Wolności głównymi ulicami miasta, choć impreza ma już swoją tradycję i nic specjalnie złego się tam nie dzieje. Nie wiadomo natomiast, dlaczego po ogłoszeniu, że nie będzie zgody na uliczną paradę, prezydent Jerzy Kropiwnicki rozpisuje plebiscyt, nazywany też referendum albo sondażem, przez co chce się odwołać do opinii mieszkańców na temat przyszłości imprezy. I tak było wcześniej jasne, że w tym roku Parady Wolności nie będzie, bo ze względu na stanowisko władz organizatorzy ją odwołali. Najwyraźniej prezydent i jego urzędnicy postanowili wymienić jedną imprezę na inną. Zamiast Parady Wolności zafundowano w tym roku obywatelom Łodzi dwudniowy wolny plebiscyt. Nic, tylko pogratulować pomysłu na promocję miasta. Dzięki głosowaniu, Łódź i jej prezydent znów znaleźli się na ustach całej Polski.

Polityka 35.2003 (2416) z dnia 30.08.2003; Kultura; s. 54
Reklama