W poniedziałek 13 października Unia wznowiła kontakty polityczne z reżimem Białorusi. Szef białoruskiej dyplomacji Siarhiej Martyna musiał być zdziwiony, gdy po przylocie z Mińska został przewieziony pod wielki blaszak naprzeciwko supermarketu Auchan. To tu, w hali pomyślanej pierwotnie do celów targowych, przez trzy miesiące w roku zbiera się Rada Unii Europejskiej, główny organ decyzyjny wspólnoty. Jesteśmy w sercu Plateau de Kirchberg, północno-wschodniej dzielnicy miasta Luksemburg, gdzie ulokowano większość unijnych instytucji. Na co dzień pracuje w nich ok. 11 tys. eurokratów.
Wyjątkowa pozycja państwa to efekt porozumienia z 1952 r.
Maleńki kraj wciśnięty między Niemcy, Francję i Belgię zabiegał wówczas o miano stolicy nowo powstałej Wspólnoty Węgla i Stali. Podczas szczytu, na którym państwa członkowskie miały wybrać siedzibę tzw. Wysokiej Władzy, szef belgijskiej dyplomacji zgłosił nieoczekiwanie kandydaturę Ličge. Ponieważ Niemcy, Francja, Włochy i Holandia optowały za centralnie położoną Brukselą, luksemburski minister Joseph Bech zaproponował wyjście z impasu: Wysoka Władza, poprzedniczka Komisji Europejskiej trafiła do Luksemburga.
Obok Wysokiej Władzy szybko wyrosły zalążki nowych instytucji europejskich: Trybunału Sprawiedliwości, Trybunału Obrachunkowego, Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Centrum Tłumaczeń, Eurostatu i Biura Publikacji Urzędowych Wspólnot Europejskich. I choć w latach 60. stolicę Unii przeniesiono ostatecznie do Brukseli, umieszczając tam Komisję Europejską, Luksemburg zachował drugoplanowe instytucje. Na pocieszenie dodano mu sekretariat generalny Parlamentu Europejskiego, niektóre wydziały Komisji i prawo organizacji spotkań Rady Unii przez trzy miesiące w roku.
– Pod budynkiem, gdzie ulokowano sekretariat generalny Parlamentu Europejskiego, chodziły krowy w drodze na pastwisko – wspomina rzecznik PE Jaume Duch.