Jeszcze nie tak dawno kompetencyjne spory o zwierzchnictwo nad armią powodowały, że nawet w wigilię Święta Wojska Polskiego kandydat na generała nie był pewien, czy wymarzone gwiazdki otrzyma. Minister obrony i premier chcieli awansować jednych oficerów, a prezydent część z nich skreślał i forsował innych. I bywało tak, że niektórzy pułkownicy w dniu nominacji pożyczali mundury od generałów o podobnym wzroście i tuszy, a inni – odwoływali okolicznościowe przyjęcia i portki z lampasami na rok lub dwa chowali do worka z naftaliną.
Polityka
33.2003
(2414) z dnia 16.08.2003;
Ludzie i wydarzenia;
s. 14