„Barbershop”, ciepła komedia amerykańskiego debiutanta Tima Story’ego, rozgrywa się w ciągu jednego dnia w staroświeckim, mocno zaniedbanym zakładzie fryzjerskim w Chicago. Do podupadającego salonu piękności wpadają na towarzyską pogawędkę sympatyczni czarnoskórzy mieszkańcy South Side w celu poinformowania się o kolejnych życiowych nieszczęściach. Lokalna piękność ma kłopoty z niewiernym narzeczonym, ktoś próbuje bezskutecznie zebrać pieniądze na nową parę adidasów, inni snują śmiałe plany o wyrwaniu się z getta, na co nie mają szans itd. Właściciel zakładu, chcąc przerwać krąg własnego i cudzego nieudacznictwa, decyduje się go sprzedać. Kiedy klamka zapada, orientuje się, że popełnił błąd, bo pechowe miejsce – jak u Czechowa – okazuje się zarazem symbolem emocjonalnych więzi i rodzinnych tradycji. Filmowi Story’ego można zarzucić naiwność, dramaturgiczną nieporadność, teatralną manierę, ale nie prostactwo. Atutem „Barbershop” są występy gwiazd chicagowskiej bohemy, m.in. koszykarskich sław i znanych raperów (Ice Cube).
(JAW)
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe