Archiwum Polityki

Halabardnicy, łączcie się!

Duma francuskiej kultury, głośny festiwal teatralny w Awinionie został odwołany. Ofiarą padł także polski spektakl „Dybuk”, który wróci do domu. Organizatorzy muszą zwrócić koszty 74 tys. sprzedanych biletów, ale straty dla gospodarki regionu są znacznie wyższe. Oblicza się, że 33,5 mln euro poszło z dymem; stracili kupcy, rzemieślnicy, hotelarze. Prezes izby handlu i przemysłu François Mariani ogłosił Awinion „strefą katastrofy kulturalnej”. To prawdziwa epidemia, bo odwołano też inny wielki festiwal w Aix-en-Provence i pomniejsze: tańca w Montpellier, Les Francofolies („frankoszaleństwa”) w La Rochelle, festiwale w Marsylii i w Rennes, sztuk ulicy w Tours... padają jak Bastylie każdego dnia – pisze paryski dziennik „Le Monde”. Dlaczego padają? Z powodu strajków i protestów tak zwanych les intermittents des spectacles, czyli aktorów, inżynierów, techników i statystów, którzy nie mają stałych etatów w placówkach kulturalnych, a zatrudniani są tylko okresowo. Żądają oni poprawy losu, m.in. wydłużenia okresu pobierania zasiłków. Protesty przybrały formę zgoła niekulturalną: w Aix-en-Provence, przed ostatecznym zamknięciem festiwalu, manifestanci zakłócali przedstawienie „Traviaty” uruchamiając klaksony samochodowe i syreny ostrzegawcze, a artystów, którzy grali w przedstawieniu, wyzywając od kolaborantów. „Cóż, opadają ręce” – powiedział francuski minister kultury, który przypomniał równocześnie, że Francja jest państwem, które subwencjonuje kulturę w stopniu większym niż inne (wydaje na ten cel 5 mld euro rocznie).

Polityka 29.2003 (2410) z dnia 19.07.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 14
Reklama