Co do tego, że jakakolwiek próba wydłużenia okresu oczekiwania na emeryturę to karkołomny manewr polityczny, nikt we Francji nie miał wątpliwości. O to właśnie przewrócił się poprzedni rząd prawicy Alaina Juppé. Masowe strajki i demonstracje w odpowiedzi na jego próbę reformy systemu emerytur publicznych sparaliżowały kraj w 1995 r. i dwa lata później, kiedy prezydent Chirac rozpisał przedterminowe wybory, rząd na pięć lat przejęli socjaliści.
Także i tym razem, zanim parlament rozpoczął debatę nad rządowym projektem wydłużenia z 37,5 do 40 lat wymaganego okresu pracy w sektorze publicznym, zastrajkował transport, listonosze, nauczyciele, a w Marsylii i Bordeaux przez z górą tydzień nikt nie pofatygował się, aby wywieźć śmiecie.