Archiwum Polityki

Mniej od państwa

Czego może dotyczyć dyskusja we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, podczas której posłowie lewicy intonują Międzynarodówkę, na co prezydencka prawica odpowiada gromko Marsylianką? Rzecz jasna zmiany wieku emerytalnego w sektorze publicznym.

Co do tego, że jakakolwiek próba wydłużenia okresu oczekiwania na emeryturę to karkołomny manewr polityczny, nikt we Francji nie miał wątpliwości. O to właśnie przewrócił się poprzedni rząd prawicy Alaina Juppé. Masowe strajki i demonstracje w odpowiedzi na jego próbę reformy systemu emerytur publicznych sparaliżowały kraj w 1995 r. i dwa lata później, kiedy prezydent Chirac rozpisał przedterminowe wybory, rząd na pięć lat przejęli socjaliści.

Także i tym razem, zanim parlament rozpoczął debatę nad rządowym projektem wydłużenia z 37,5 do 40 lat wymaganego okresu pracy w sektorze publicznym, zastrajkował transport, listonosze, nauczyciele, a w Marsylii i Bordeaux przez z górą tydzień nikt nie pofatygował się, aby wywieźć śmiecie. Ale wygląda na to, że premier Jean-Pierre Raffarin dopnie swego.

Po pierwsze, rząd lepiej się do całej operacji przygotował. Argumentował konsekwentnie, rzeczowo i nienapastliwie – istniejący system emerytur w sektorze publicznym jest tak kosztowny, że bez reform dziura finansowa osiągnęłaby 43 mld euro w 2020 r. Jako alternatywne rozwiązania przedstawił podwyższenie wymaganego stażu pracy (do 40 lat w 2008 r., do 41 – w 2012 r. i do 42 – w 2020 r. ), obniżkę emerytur lub wzrost podatków. Ta pierwsza opcja okazała się szybko najbardziej politycznie strawna. Związkowcy nie mieli żadnych konkurencyjnych pomysłów, jeśli nie liczyć propozycji opodatkowania transakcji giełdowych. Rząd negocjował z nimi od miesięcy i w maju osiągnął porozumienie z CFDT, drugą co do wielkości centralą związkową we Francji (największą jest powiązana z komunistami CGT). Postawa związków skrajnie lewicowych, takich jak Force Ouvri?re, bez żadnego pomysłu poza paraliżem strajków, okazała się kiepskim zabiegiem propagandowym: wyszło na to, że tak naprawdę nic ich poza konfrontacją nie interesuje.

Polityka 29.2003 (2410) z dnia 19.07.2003; Gospodarka; s. 38
Reklama