Archiwum Polityki

Wesoły salceson

Latem przeciętny telewidz spędza przed ekranem około trzech godzin, czyli o ponad godzinę mniej niż w sezonie jesienno-zimowym. Za to częściej się śmieje, a w każdym razie powinien. Już od wpół do ósmej rano.

Telewizyjna rozrywka przypomina wystawiony na sklepową ladę salceson. W jednych wzbudza obrzydzenie, inni uznają ją za smakołyk.

– Z moich obserwacji wynika, że w programach poszczególnych stacji niewiele jest dowcipu finezyjnego, w dobrym stylu, w rodzaju Kabaretu Starszych Panów czy Monty Pythona, ale z drugiej strony rzadko zdarzają się żarty totalnie prostackie lub chamskie, częściej po prostu niemądre. Humor telewizyjny równa do średniej krajowej, choć oczywiście można dyskutować, na jakim ona jest poziomie – stwierdza Cezary Harasimowicz, znany scenarzysta i członek jury tegorocznego Festiwalu Dobrego Humoru w Gdańsku.

Jednak podczas wakacji nawet wyjątkowi fani małoobrazkowej zabawy mogą mieć trudności z konsumpcją potężnej repety z humoru, jaką serwuje nasza telewizja. Szefowie anten zachowują się bowiem jak nieznośni kawalarze, którzy pytają: Znacie ten dowcip? Znamy, znamy – odpowiadają telewidzowie. No to popatrzcie – proponują niezrażeni.

Jaja w cenie

Wydaje się, że najzabawniejszą porą letniego dnia, wedle telewizyjnych ramówek, ma być przedpołudnie. Już o wpół do ósmej, zrywając się z łóżka, można w TVP 1 obejrzeć amerykański sitcom o tytule mającym stanowić hasło dnia, czyli „Brawo, bis”. I od tej chwili aż do wieczora możemy pozostawać przed telewizorem w nastroju niczym nieskrępowanej zabawy. Na ekrany powróciły polskie seriale (całkiem na nowo można np. obejrzeć „M jak miłość”, „Na dobre i na złe”, „Polskie drogi” itp.), południowoamerykańskie telenowele oraz polskie seriale komediowe w liczbie co najmniej dwunastu (m.in.: „Graczykowie”, „Kocham Klarę”, „Szpital na perypetiach”, „Alternatywy 4”).

Polityka 29.2003 (2410) z dnia 19.07.2003; Kultura; s. 54
Reklama