Tylko 3,5 kandydata ubiega się o jedno miejsce w najlepszych uczelniach ekonomicznych, tworzących czołówkę rankingów – w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Jest to tendencja stała, wieloletnia, niezależna od sytuacji demograficznej i sezonowych mód, przyciągających po kilkunastu kandydatów na miejsce w innych uczelniach. Co za nią stoi?
Prof. Małgorzata Kokocińska z Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, członek Państwowej Komisji Akredytacyjnej:
– Prestiżowe uczelnie stawiają kandydatom wysokie wymagania przy ograniczonych limitach przyjęć. Maturzyści z kolejnych roczników wiedzą od starszych kolegów, że egzaminy są trudne, trzeba naprawdę dużo umieć, żeby tę barierę sforsować, a później utrzymać się na studiach. Prowadzi to do autoselekcji. Młodzież o niesprecyzowanych zainteresowaniach i ograniczonej wiedzy, pokładająca nadzieje głównie w szczęśliwym przypadku, nie ubiega się o indeksy takich szkół. Przychodzą ci, którzy wiedzą, czego chcą i są dobrze przygotowani. Ustabilizowana liczba kandydatów świadczy o ugruntowanej pozycji uczelni. A 3–4 dobrych kandydatów na miejsce lepiej rokuje dla jakości kształcenia niż kilkunastu przypadkowych. Zdeterminowany młody człowiek przyjedzie z drugiego krańca Polski, aby zdawać na wymarzoną uczelnię. Z naszych badań nad kandydatami wynika, że ambitni absolwenci prowincjonalnych liceów skutecznie konkurują z młodzieżą wielkomiejską.
Duża część maturzystów wybiera najlepsze wedle ich wiedzy szkoły lokalne, które oferują jakiś atrakcyjny kierunek studiów, np. stosunki międzynarodowe. Renomowane uczelnie w dużych miastach są poza zasięgiem ich zainteresowań ze względu na odległość i koszty studiów.