Archiwum Polityki

Egzaminy – klęska Polski B

Jako członek komisji rekrutacyjnych od kilku lat z przerażeniem obserwuję stale pogłębiającą się przepaść edukacyjną między kandydatami z dużych ośrodków a polską prowincją. Cieszę się, że są jeszcze, jak wspomniano w artykule [Ewa Wilk, „Nerwy żrą”, POLITYKA 27, dot. rekrutacji do szkół średnich i na studia], kandydaci z rodzin bezrobotnych, którzy prezentują ten sam poziom co absolwenci renomowanych liceów warszawskich. Ja z ostatnich kilku lat takiego przypadku nie pamiętam. Coraz częściej za to obserwuję, że kandydaci z renomowanych wielkomiejskich liceów jakoś (nie zawsze najlepiej) egzamin wstępny zdają, natomiast Polska B na egzaminach wstępnych jest praktycznie bez szans. Przy czym Polska B to nie tylko małe miasta, w których jest tylko jeden ogólniak. Polska B zaczyna się już tuż za rogiem – w Poznaniu, to także liceum spoza pierwszej dziesiątki na listach rankingowych. Jedynie kandydaci z miast średniej wielkości są jeszcze nieprzewidywalni. (...) Od lat porównuję wyniki egzaminów wstępnych z wynikami uzyskanymi przez kandydatów na egzaminie maturalnym. Niestety, bardzo często kandydat, który w renomowanym liceum zdał maturę na ocenę dobrą, na egzaminie wstępnym otrzymuje ocenę dostateczną, natomiast kandydat z małej miejscowości z oceną bardzo dobrą na maturze – na egzaminie wstępnym otrzymuje niedostateczny.

Nazwisko i adres do wiadomości redakcji

Polityka 29.2003 (2410) z dnia 19.07.2003; Listy; s. 93
Reklama