Krytycy zarzucają Menno Meyjesowi, reżyserowi najnowszego filmu o życiu Adolfa Hitlera pod tytułem „Max”, że jego bohater może wzbudzać sympatię. Twierdzą także, że film sugeruje, jakoby Holocaust wynikał z chęci zemsty na Żydach za odrzucenie Hitlera jako początkującego malarza przez żydowskich luminarzy monachijskiego świata artystycznego.
Film opisuje historię związków Maxa Rothmana, właściciela galerii, z młodym malarzem Adolfem Hitlerem, który nigdy nie został zaakceptowany przez społeczność artystyczną Monachium. Akcja „Maxa” rozgrywa się po I wojnie światowej.
Reżyser odrzuca oskarżenia i podkreśla, że chciał pokazać, iż Hitler nie zawsze był potworem. – Hitler dokonał wyboru, postanowił stać się potworem, bo życie było dla niego zbyt trudne – mówi Meyjes. – Poza tym nic w filmie nie wskazuje na to, że społeczność artystyczna Monachium była zdominowana przez Żydów. Sam tytułowy bohater, Żyd, pomaga Hitlerowi – dodaje reżyser.
Jak tak dalej pójdzie, za kilka lat zaczniemy współczuć Hitlerowi. Bo czyż życie nie jest trudne?