Według Herodota, król perski Kambyzes po zdobyciu Egiptu w 525 r. p.n.e. wysłał do Oazy Siwa na Pustyni Libijskiej pięćdziesięciotysięczną armię, która miała ujarzmić mieszkańców i zniszczyć nieprzychylną mu wyrocznię Amona. Armia wyruszyła z Teb i doszła do podbitej już Oazy Charga, stamtąd skierowała się na północ. Herodot opowiada, że w połowie drogi, gdy żołnierze spożywali posiłek, nadciągnęła nagle straszliwa burza piaskowa, która zasypała całą armię. Historia ta, choć może przesadzona, jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, może być prawdziwa. W 1805 r. na trasie z Darfur w zachodnim Sudanie do Asjut w Egipcie piaski pustyni zasypały liczącą dwa tysiące osób karawanę wraz z wielbłądami.
Perspektywa odkrycia uzbrojenia i ekwipunku żołnierzy perskich od dawna pobudza wyobraźnię poszukiwaczy. Wśród archeologów krąży plotka, że armia amerykańska dysponuje zdjęciami satelitarnymi i wynikami badań, które, jeśli historia ta jest prawdziwa, pozwoliłyby odnaleźć zakopaną w piasku armię Kambyzesa.
– Spojrzeć na wykopaliska z perspektywy ptaka, to w mniejszym lub większym stopniu marzenie każdego archeologa – mówi dr Bogdan Żurawski z Zakładu Archeologii Śródziemnomorskiej PAN. Od momentu, gdy w 1906 r. sfotografowano z balonu słynne megality w Stonehenge, a w 1929 r. odkryto z powietrza w niedostępnej dżungli kilka stanowisk kultury Majów, minęło sporo czasu. Dzisiaj archeolodzy coraz częściej korzystają nawet ze zdjęć satelitarnych.
W identyfikowaniu z powietrza znaków przeszłości pod ziemią wykorzystuje się cały system cech związanych na przykład z wilgotnością gleby, przebarwieniami obrazującymi zmiany w składzie mineralnym, a także ze zmianami w pokrywie roślinnej. Zajmuje się tym dr Marek Ostrowski z Wydziału Biologii UW: – Dzisiejsze techniki pozwalają zobrazować teren w szerokich zakresach promieniowania: w podczerwieni, nadfiolecie czy zakresie mikrofalowym.