Archiwum Polityki

Okiem szaleńca

Dwa lata temu „Przygoda fryzjera damskiego” okazała się sensacją sezonu w Hiszpanii. Okazało się bowiem, że ta pełna humoru, błyskotliwych dialogów, groteskowa opowieść mówi więcej o rodakach jej autora Eduardo Mendozy niż realistyczna proza czy socjologiczne traktaty. Jakże może nie być zabawnie, skoro powieść rozpoczyna się taką oto sceną: główny bohater, który z bliżej niejasnych powodów odsiedział lata całe w szpitalu dla psychicznie chorych, nagle zostaje z niego, podobnie jak i inni pensjonariusze, wypisany jako „w pełni zdrowy”. Okazuje się bowiem, że dyrektor tego przybytku potrzebuje terenów szpitalnych, by założyć firmę developerską i wybudować nowe osiedla. Cudownie oswobodzony bohater przyucza się do fachu fryzjerskiego i prowadzi stateczny żywot aż do dnia, kiedy to „jej nogi (bardzo zgrabne i tak dalej) weszły do jego miejsca pracy”. Tu historia zaczyna się komplikować, bowiem ponętna nieznajoma proponuje fryzjerowi, by wykradł pewne dokumenty z firmy jej ojca. W „Przygodzie fryzjera damskiego” kryminalny wątek nie jest najistotniejszy, przede wszystkim bowiem mimo lekkiego, groteskowego tonu otrzymujemy opowieść o – by zacytować sformułowanie z naszego politycznego życia – „grupie trzymającej władzę” i jej szemranych interesach ze światem biznesu. Mendoza umie w ironicznym skrócie opisać to, co jego zdaniem trawi Hiszpanię. Tak więc pisząc o „uzdrowieniu i uporządkowaniu”, jakie dokonało się w jego kraju w ostatniej dekadzie, komentuje: „Proces ów nie zatrzymał się (czego można by oczekiwać, gdyby nasze instytucje były gnuśne lub sprzedajne) na oznakach zewnętrznych. Zmianie uległy także wnętrza ludzkie odpowiednio potraktowane przez szkołę podstawową, ambulatorium, siłownię, z których każdy obywatel, całkowicie bezpłatnie, wychodził nauczony, uzdrowiony, wzmocniony i zakażony grzybicą.

Polityka 25.2003 (2406) z dnia 21.06.2003; Kultura; s. 61
Reklama