Archiwum Polityki

Śmierć w Hamernii

Z przykrością muszę stwierdzić, że tekst Jagienki Wilczak [„Sędziowie we własnej sprawie”, POLITYKA 17, dot. związków podkarpackiego wymiaru sprawiedliwości ze światem przestępczym] napisany został – o ile chodzi o rolę Sądu Najwyższego w opisanej „aferze” – w sposób wielce przewrotny. Co prawda autorka tekstu powołuje się na opinię środowisk prawniczych („W środowisku prawniczym mówiło się głośno...”), niemniej czytelnik mógł odnieść wrażenie, że Sąd Najwyższy rzeczywiście jest instytucją, gdzie „układy” i pieniądze decydują o sposobie załatwiania rozpoznawanych spraw. Zawarte w cytowanym artykule stwierdzenie wywołało oburzenie sędziów kierowanego przeze mnie sądu, co jest zrozumiałe w sytuacji, gdy Sąd Najwyższy podejmował w opisywanej sprawie jedynie incydentalną decyzję w przedmiocie przekazania sprawy innemu sądowi równorzędnemu na podstawie art. 37 kodeksu postępowania karnego. W ukształtowanej od wielu lat praktyce Sądu Najwyższego przekazywanie spraw w oparciu o ten przepis zdarza się niesłychanie rzadko.

Prof. dr hab. Lech Gardocki

pierwszy prezes Sądu Najwyższego RP

 

W artykule zawarto niedopuszczalną insynuację, iż przyczyny, dla których Sąd Apelacyjny w Warszawie nie uwzględnił wniosku Sądu Rejonowego w Warszawie o przekazanie sprawy Kazimierza J. i innych osób oskarżonych o wyłudzenie podatku VAT do rozpoznania sądowi równorzędnemu, były pozaprawne, gdyż „w środowisku prawniczym mówiło się głośno, że zostało to załatwione i że za pomyślną decyzją stoją znajomości i pieniądze”.

Szkoda, że autorka publikacji nie zapoznała się ze sprawą, o której pisze.

Polityka 25.2003 (2406) z dnia 21.06.2003; Listy; s. 71
Reklama