Archiwum Polityki

Aborcja

Zamiast wznawiać ideologiczną wojnę, którą wszyscy byli już zmęczeni, dołączono aborcję do listy tematów tabu. I to – można powiedzieć – w wersji rozszerzonej o edukację seksualną.

Aborcja? Co nowego można powiedzieć na ten temat? Podczas burzliwego sporu sprzed lat obie strony wyczerpały już wszystkie argumenty. Gdy ich zabrakło, były pikiety, groźby, histeria i inwektywy. Dziś status quo jest taki, że z jednej strony mamy najbardziej po irlandzkiej restrykcyjną ustawę w Europie i sto kilkadziesiąt oficjalnie dokonywanych zabiegów rocznie, a z drugiej strony świetnie prosperujące podziemie ginekologicznie, szacowane na kilkadziesiąt tysięcy zabiegów. Spór był morderczy i wyczerpujący, więc dziś przymykanie oczu na tę schizofreniczną sytuację uchodzi za bezstronność i kompromis. Aborcja to temat politycznie nie do ruszenia, mimo że z badań opinii publicznej (CBOS i OBOP 2002) wynika, że ponad połowa Polaków opowiada się za liberalizacją ustawy.

Wykorzystywała to w kampaniach wyborczych lewica, ale gdy przyszło do realizacji wyborczych obietnic, okazało się, że utrzymanie istniejącego stanu rzeczy to cena poparcia Kościoła dla przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. A Kościół jakąkolwiek wzmiankę o ustawie traktuje jako wezwanie do ideologicznej wojny, grozi ekskomuniką, odmową pogrzebu, odsunięciem od ołtarza. Przekonała się o tym boleśnie Izabela Jaruga-Nowacka, gdy ośmieliła się publicznie stwierdzić, że ustawa jest zła. Liberalny skądinąd biskup Pieronek nazwał ją „feministycznym betonem, którego nie zmieni nawet kwas solny”. To zakończyło dyskusję.

Kolejną przyczyną, dla której nikt dziś nie odważy się publicznie krytykować ustawy, jest pojawiający się natychmiast stygmat: morderca. Jak pisze w „Świecie bez kobiet” Agnieszka Graff, przeciwnicy prawa kobiet do aborcji wygrali bitwę o język. Sformułowanie „obrońcy życia” powszechnie się przyjęło, a skoro tak, to po drugiej stronie znaleźli się „zwolennicy śmierci”.

Polityka 25.2003 (2406) z dnia 21.06.2003; s. 84
Reklama