Archiwum Polityki

Zbrodnia i chwała

Na wokandę powraca głośna sprawa zabójstwa studenta Politechniki Warszawskiej Wojtka Króla. Siedem lat temu organom ścigania tak było spieszno do sukcesu, że poszły na skróty, popełniając amatorskie błędy. Przedstawiamy nowe, bulwersujące wątki tej sprawy.

Wojtek Król zginął od kuli 17 marca 1996 r. na ulicy Lwowskiej. Ta zbrodnia wstrząsnęła Warszawą, w protestacyjnym marszu wzięło udział 25 tys. osób. Domagano się szybkiego schwytania i osądzenia sprawców. Już po tygodniu zatrzymano czterech podejrzanych, trzech z nich aresztowano. Policjanci ze specgrupy w chwale odebrali nagrody i awanse. Aresztowanych postawiono przed sądem. Ale ten (składowi przewodziła Barbara Piwnik, drugim sędzią zawodowym był Marek Celej) sceptycznie ocenił dowody. Po kilkunastomiesięcznym procesie uniewinnił całą trójkę. Dwa z tych orzeczeń, podtrzymane przez sąd apelacyjny, już się uprawomocniły. Niebawem rozpocznie się od nowa proces trzeciego oskarżonego Artura K. Wyższa instancja zgodziła się bowiem z prokuratorem, że sąd okręgowy pominął jeden z wątków dowodowych.

Strzały na Lwowskiej

W chłodną niedzielę 17 marca 1996 r. Robert G. wraz z Katarzyną K. od 8 rano handlowali na giełdzie komputerowej na ul. Grzybowskiej. Około godz. 13 spakowali do swojego Citroena niesprzedany towar i ruszyli do domu, na Lwowską 7. Zaparkowali na ulicy. Pani Katarzyna wyjmowała paczki z auta, pan Robert nosił je do mieszkania. Około godz. 13.40 pojawił się ich sąsiad Tadeusz K., wracał ze spaceru z 7-letnim synkiem. Pozdrowił panią Katarzynę, ale ta zaabsorbowana nawet nie odpowiedziała (to ważne, sąd później uznał, że tym bardziej nie była w stanie zwrócić uwagi na inne szczegóły wydarzeń). W tym momencie z bramy przy Lwowskiej 7 wyszło dwóch mężczyzn. Byli w kurtkach i bawełnianych czapkach. Po chwili z bramy wybiegł Robert G., cały zakrwawiony. Jego krzyk: „Łapać złodziei”, zelektryzował Tadeusza K. i kilku przechodniów. Mężczyźni zaczęli uciekać. Tadeusz K. ruszył za nimi. W tym czasie ulicą Lwowską szedł młody człowiek. Kiedy uciekający znaleźli się na jego wysokości, K.

Polityka 24.2003 (2405) z dnia 14.06.2003; kraj; s. 30
Reklama