Andrzej Kern, były wicemarszałek Sejmu, kolega Jerzego Kropiwnickiego z ZChN i jego obrońca w głośnym procesie politycznym stanu wojennego, uważa, że Kropa to indywidualista, a upór to jego cecha wyróżniająca. Nie jest pochopny, ale jeśli już zdecyduje, to postanowienia gotów bronić po grób. Kiedy odsiadywał w Barczewie 6 lat za nawoływanie 13 grudnia do strajku generalnego, rozpoczął strajk głodowy. Swej determinacji omal nie przypłacił życiem: 57 dni kontynuował protest mimo apeli Lecha Wałęsy i sekretarza episkopatu arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego. – Z taką determinacją traktuje każdą decyzję, dużą i małą – uważa Kern.
Kropiwnicki ma temperament działacza, który sprawił, że został ostatecznie politykiem, nie uczonym. Z domu, rodziny drobnego sklepikarza, która uciekła ze Wschodu przed stalinowskimi represjami, wyniósł – jak powiada – wychowanie tradycyjne, katolickie i patriotyczne. Urodził się w Częstochowie. Działał w harcerstwie, pożegnał organizację, kiedy odeszła od skautingu. Kończył liceum we Włocławku (uczyły się tu Danuta Waniek i Maryla Rodowicz). W SGPiS, gdzie studiował elitarny wówczas handel zagraniczny, jego kolegami byli Marek Borowski, Józef Oleksy, Dariusz Rosati, Grzegorz Żemek. Jeszcze nie wiedzieli, że przyjdzie im się spotkać w polityce na całkiem różnych pozycjach ideowych.
ZMS i Solidarność
Wtedy musiał dokonać pierwszego wyboru politycznego. Najpierw jako wiceprzewodniczący komitetu uczelnianego ZMS oświadczył publicznie, że jest wierzący, nie zrezygnuje ani z wiary, ani z chodzenia do kościoła. Wkrótce brał udział w wydarzeniach marcowych 1968 r., odczytał na wiecu rezolucję przeciwko zdjęciu „Dziadów”. Wszystko, co działo się potem w jego życiu, było logiczną kontynuacją tego wyboru.