Archiwum Polityki

Licencja na przetrwanie

W polskim futbolu najciekawsze są przerwy między rozgrywkami, kiedy piłkarze idą na urlopy, zaś do gry przystępują działacze. Tego lata Polski Związek Piłki Nożnej postanowił ostatecznie uzdrowić sytuację w lidze, wprowadzając tzw. licencje, bez których drużyna nie ma prawa przystąpić do rozgrywek. To co najważniejsze – klub musi wykazać się płynnością finansową, nie mieć zaległości w ZUS i izbie skarbowej, a ponadto posiadać boisko ze sztucznym oświetleniem i minimum 3 tys. miejsc siedzących. Jak się okazało, dla polskiego zawodowego przecież piłkarstwa są to kryteria nazbyt surowe.

Co ciekawsze, spośród 14 pierwszoligowców najszybciej licencje uzyskały kluby bez wielkich tradycji: Wisła Płock oraz reprezentujące Wielkopolskę Amica Wronki i Groclin Grodzisk Wielkopolski. Natomiast w grupie maruderów, którym PZPN jedynie z litości wyznaczył ostateczny termin (minął w zeszły poniedziałek), znalazły się obie drużyny stołeczne Legia i Polonia oraz łódzki Widzew, który wsparli składką m.in. złomiarze i premier Miller. W futbolu też trudno żyć wspomnieniami starych, dobrych czasów.

Pomysł z licencjami, wprowadzony zresztą o parę sezonów za późno, ujawnił całą nędzę krajowej piłki nożnej. Większość klubów to fatalnie zorganizowane, zadłużone firmy, które już od dawna powinny być postawione w stan bankructwa. Tymczasem udało im się uzyskać licencje na przetrwanie.

Polityka 31.2003 (2412) z dnia 02.08.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama