Gdyby był dobry w tym co robi, to premier by go pozostawił. Tak można podsumować 642 dni Michała Tobera (po prawej) w roli rzecznika prasowego rządu. Premier przeniósł Tobera na podobnej rangi stanowisko (sekretarza stanu) w resorcie kultury, gdzie będzie on odpowiadał m.in. za resortową legislację. Obserwując obrady sejmowej komisji śledczej można było poznać żenujący poziom obsługi prawnej w tym resorcie. 28-letni Tober, z ledwie co ukończoną „wieczorową” radcowską aplikacją, będzie miał nowe pole do popisu.
Spoglądając na dokonania rzecznika rządu można powiedzieć, że nie uszczuplił zapewne, że nie uszczuplił zapewne wizerunku premiera w społeczeństwie, co już nie jest źle, ale zarazem nie przysporzył mu specjalnie sympatii. Czyli remis. Gorzej z podległymi mu służbami: mimo zmiany rządzącej koalicji biura prasowe rządu i większości resortów dalej pracują opieszale i w zbiurokratyzowany sposób. I choć szalenie rozwijają się nowe media i sposoby komunikowania, to w polityce informacyjnej rządu nie ma żadnych świeżych pomysłów.
Marcin Kaszuba
, nowy rzecznik prasowy rządu (30 l., specjalista od PR, wcześniej rzecznik ministra finansów i następnie gospodarki, a ostatnio rzecznik PKN Orlen), dostał od Tobera czerwoną tubę, którą b. rzecznik także otrzymał po poprzedniku Krzysztofie Lufcie. Kaszuba powinien spadek ów jak najszybciej spalić, dając sygnał, że chce być lepszy od rzeczników obu ostatnich rządów.