Archiwum Polityki

Trole idą

Fakt, że Polska będzie posiadać prawie 1200 km granicy z państwami spoza Wspólnoty Europejskiej, wzbudzał popłoch w unijnych urzędnikach podczas negocjacji akcesyjnych. Przez nasz kraj wciąż przebiega kanał przemytu ludzi; Polska staje się też dla wielu krajem docelowym. Od września wchodzi w życie nowa ustawa imigracyjna. Ma zahamować nieprzerwany pochód troli – jak nazywają uchodźców ci, którzy przerzucają ich przez granice. Nasz reporter nawiązał kontakt z grupą przemytników.

Pierwsza rozmowa przez telefon: – Pan Witek? – Witek. – Mnie nado w Germaniu. Głos w słuchawce nie jest ani zdziwiony, ani zaniepokojony: – Kto cię przysłał? – pyta po polsku. Dokładnie tak miało być. – Zamość. – Ilu was jest? – Ja z żenoj i synom. – Bądź w piątek o szesnastej przed dworcem w Świebodzinie. Na razie przyjdź sam. Pogadamy. – Kak was uznaju?Ja cię poznam. Opisz mi siebie i miej ze sobą gazetę, jakbyś czytał.

Przed dworcem o wyznaczonej porze kręci się kilka osób. Ormianin handlujący na bazarze w Pabianicach, który polecił użyć słowa „Zamość” i dał komórkę do Witka, powiedział, że to wysoki blondyn z grzywką, około trzydziestu pięciu lat. Pewny i skuteczny przemytnik, od lat zajmuje się przerzutem ludzi przez zieloną granicę. Utrzymuje kontakt z ormiańskim pośrednikiem z Łodzi i Afgańczykiem rezydującym w Szczecinie. Oni regularnie przysyłają mu ludzi.

Są. Dwóch – jeden z grzywką, w rozpiętej pod szyją koszuli, ma złoty łańcuch z dużym medalikiem Matki Boskiej. Drugi – niski, śniady, brunet. Zerkają w stronę stacji. To muszą być oni. Śniady to pewnie Aram, ormiański partner Witka. Nikt w barze nie ma gazety ani nie odpowiada opisowi podanemu przez telefon. Aram się niecierpliwi, spogląda na zegarek – rzadko się zdarza, żeby sztabka nie przyszła na umówione spotkanie. Sztabki, butelki, towar, małpy, trole – tak o nich mówią przemytnicy. To sztabkom zależy, nie przemytnikom. Sztabek jest dość. Zwłaszcza teraz – latem, kiedy na polskiej zielonej granicy trwa największy ruch.

Graniczne systemy

Na utartych imigracyjnych szlakach zmieniają się tylko szczegóły: konkretne punkty, w których przekracza się granicę, i przewodnicy – najniższy szczebel w przemytniczej hierarchii.

Polityka 31.2003 (2412) z dnia 02.08.2003; Kraj; s. 22
Reklama