Niewątpliwie jedna z najbardziej ambitnych pozycji wakacyjnego repertuaru, co jest jednak komplementem względnym, ponieważ w kinach przeważają tytuły drugo - i trzeciorzędne. Tutaj mamy przynajmniej niezły pomysł (reżyser Steven Shainberg dostał nagrodę na Sundance Festival za oryginalność), choć, niestety, nie do końca wykorzystany. „Sekretarka” ma dwoje bohaterów, których łączy miejsce pracy, reguła urzędowego podporządkowania oraz skomplikowane więzy emocjonalne. On (James Spader) prowadzi kancelarię prawniczą, ona (świetna Maggie Gyllenhaal) zostaje jego sekretarką. Nic bardziej banalnego, mogłoby się wydawać. Szybko orientujemy się jednak, że to biuro nie jest wcale takie zwyczajne: mówi się niby wciąż o jakichś sprawach, przepisuje dokumenty, ale przez cały film nie pojawia się żaden interesant! Relacje między szefem i podległą mu, w jak najszerszym słowa znaczeniu, sekretarką też tylko z pozoru wyglądają zwyczajnie. Pracodawca przystąpi do seksualnego molestowania, czego się po nim od razu spodziewaliśmy, ale sekretarka wcale nie jest bezbronną ofiarą, ona tylko przystępuje do ryzykownej sadomasochistycznej gry, rezerwując dla siebie rozkoszną rolę bitej i poniżanej. Twórcy filmu nie byli jednak do końca zdecydowani, czy kręcą dramat w stylu sztuk Geneta, czy parodię Davida Lyncha, czy też moralitet o prześladowcy, który staje się ofiarą i vice versa. Samo zakończenie jest jeszcze z innej bajki. Chyba więc jednak Shainberg trochę przesadził z tą oryginalnością.
(zp)
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe