Pierwszy raz schorzenie zostało opisane w Bawarii w 1852 r., a trzy lata później niemiecki anatomopatolog Rudolf Virchow wyjaśnił jego pasożytniczy charakter. Choroba jest wywoływana przez larwy bąblowca wielojamowego (Echinococcus multilocularis) – niespełna trzymilimetrowego tasiemca gnieżdżącego się w jelitach psów, lisów i wilków. Do zarażenia ludzi dochodzi po przypadkowym zjedzeniu jaja pasożyta.
Przez niemal 150 lat choroba ta nie wzbudzała szerszego zainteresowania polskich lekarzy i naukowców. Pasożyty bowiem, które są jej przyczyną, spotkać można było tylko w pasie lasów północnej Syberii, Alaski i Kanady, w basenie Morza Czarnego oraz w rejonie Alp. Wystarczająco daleko, by nie było powodów do zmartwień. Do czasu...
W 1998 r. Instytut Parazytologii PAN zakończył zakrojony na wielką skalę program. Bąblowców poszukiwano u dziko żyjących lisów. Rezultaty okazały się mocno niepokojące: zarażone zwierzęta były w 18 z 49 dawnych województw, a na przykład w województwie suwalskim śmiercionośne pasożyty wykryto u 36 proc. badanych lisów.
Jak nowotwór
Po przypadkowym zjedzeniu jaja Echinococcus multilocularis – a jajo takie trafić się może na przykład na leśnych jagodach - w jelicie cienkim człowieka uwalnia się mikroskopijna postać larwalna robaka. Przenika ona do układu krwionośnego i tą drogą podróżuje w ciele ofiary poszukując miejsc dogodnych do dalszego rozwoju. Zatrzymuje się zwykle w wątrobie, płucach lub mózgu. Tam rozrasta się i przyjmuje formę kilkucentymetrowego, wypełnionego płynem, pęcherza. Z tak ukształtowanej larwy wyrastają wypustki penetrujące okoliczne tkanki wzdłuż naczyń krwionośnych. Trawiąc i rozpychając kolejne fragmenty zaatakowanego narządu, wypustki przekształcają się stopniowo w pęcherzyki potomne.