Archiwum Polityki

Zły sen biskupa

Z awieszony w pełnieniu funkcji biskupich Andrzej Śliwiński, ordynariusz diecezji elbląskiej, który prowadząc auto pod wpływem alkoholu (0,8 promila) staranował dwa samochody, ma także inne kłopoty. Z wymiarem sprawiedliwości biskup Śliwiński miał ostatnio sporo kontaktów jako świadek. Zeznawał w procesach, jakie toczą się w związku z długami (kwoty od kilkudziesięciu tysięcy złotych do 870 tys. dol.) poczynionymi na początku lat 90., tuż po erygowaniu diecezji, przez jego podwładnego ks. Jana Halberdę, wtedy dyrektora ekonomicznego kurii, budowniczego rozlicznych kościelnych obiektów, w tym kamieniczek, w których rezyduje kuria. Gdy przyszło zapłacić za ów rozmach, biskup elbląski odżegnał się od odpowiedzialności. Sąd początkowo oddalał roszczenia, bo wierzyciele nie potrafili wskazać, czy ich pieniądze wydano na hospicjum, czy na biskupie apartamenty. Jeden z nich, 40-latek, zmarł na zawał, nie doczekawszy się sprawiedliwości. Innemu nie starczyło na opłatę wpisowego. Kościelne długi wobec jednego z przedsiębiorstw (200 tys. zł) przyszło spłacać księgowej. Z czasem jednak coraz częściej zaczęły zapadać wyroki po myśli poszkodowanych. Sąd nie chciał też po dawnemu przesłuchiwać biskupa w zaciszu jego gabinetu. Ostatnio, gdy nie stawiał się na sali rozpraw, zagrożono mu zastosowaniem przymusu.

Polityka 21.2003 (2402) z dnia 24.05.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 14
Reklama