Archiwum Polityki

Jeśli referendum będzie nieważne...

Jeśli z powodu niskiej frekwencji unijne referendum będzie nieważne, ratyfikacja Traktatu akcesyjnego przez Sejm może okazać się niemożliwa, chociaż do niedawna wydawała się raczej pewna. Niepewnym ogniwem jest Prawo i Sprawiedliwość. – Jeśli mimo zabiegów o zwiększenie frekwencji nie uda się przekonać Polaków do udziału w głosowaniu, będzie nam bardzo trudno w parlamencie poprzeć wejście Polski do Unii – powiedział „Polityce” Adam Bielan (PiS). W podobnym duchu wypowiada się Jarosław Kaczyński. Dodajmy, że akurat prounijna kampania PiS była wątła i niejednoznaczna. Nieoficjalnie politycy tej partii przyznają wprost, że decyzja już zapadła: w Sejmie nie poprą ratyfikacji traktatu. Ratyfikację w Sejmie musi się przegłosować większością 2/3 głosów, czyli potrzeba ich 307. Jeśli odpadnie 43 głosy posłów PiS, rzecz zawiśnie na włosku.

Co czeka nas ze strony innych ugrupowań parlamentarnych, jeśli referendum nie pójdzie po ich myśli? Dzisiejsi przeciwnicy UE, w razie udanego referendum na „tak”, nie zamierzają złożyć broni. Zygmunt Wrzodak z LPR uważa, że dość szybko okaże się, że Unia oznacza wzrost cen i bezrobocia. – Najpierw czekają nas więc przedterminowe wybory parlamentarne, które na pewno wygrają środowiska antyunijne. Potem cel drugi – zmiana Traktatu akcesyjnego. Jeśli to się nie uda, rozpiszemy referendum w sprawie wyjścia z Unii – konkluduje poseł Wrzodak. Podobny plan ma szef Samoobrony Andrzej Lepper (także pod warunkiem zwycięstwa we wcześniejszych wyborach): – Jeśli nie uda nam się renegocjować umów, jeśli nie uzyskamy w rolnictwie 100 proc. dopłat i zwiększenia kwot, będziemy próbowali wycofać się z Unii – zapowiada Lepper, który nie wyklucza jednak współpracy w unijnych strukturach.

Polityka 23.2003 (2404) z dnia 07.06.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 19
Reklama