Zobaczyłam tytuł „Kraina analfabetów” i mogłam być pewna jednego – gdzieś w tekście pojawi się wypowiedź młodej osoby, która będzie służyć za przykład, jak to młode pokolenie nie czyta książek. I nie zawiodłam się – niejaka 16-letnia Anka uważana jest za osobę oczytaną, bo czyta streszczenia lektur, po czym przytoczona zostaje jej wypowiedź: jakie to szczęście, że nie musi „tłuc tego całego Sienkiewicza”. Doprawdy, trudno było o wymowniejszy przykład. Jestem uczennicą drugiej klasy gimnazjum i czytam książki. Czytam, bo lubię, bo to obok kinematografii moja druga wielka pasja. Co więcej, czytam niemal wszystko prócz książek typu „Jak zdobyć pewność siebie i bogato wyjść za mąż”. (...) Nie całkiem mogę się też zgodzić z krytyką doboru lektur szkolnych. Wydaje mi się, że takich książek jak „Pan Tadeusz” po prostu nie wypada nie znać, a przecież lektury to także „Hobbit” J.R.R. Tolkiena czy wspomniany w artykule „Alchemik”. Z lekturami nie jest więc tak źle, gorzej bywa z zapałem uczniów, ale i tak słowa Ani nie są moim zdaniem w żadnym wypadku miarodajne. A może warto by obok jej „refleksji” zamieścić wypowiedź kogoś takiego jak ja? Choćby żeby wprowadzić do ponurego tekstu jakiś optymistyczny akcent.