Archiwum Polityki

Co jeszcze jest w tych teczkach

Leon Kieres, prezes IPN, Pod Jaszczurami

Jest pan dla nas cenzorem historii – tak mówili młodzi ludzie, którzy przyszli na spotkanie z prof. Leonem Kieresem, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, w Salonie „Polityki” w krakowskim klubie Pod Jaszczurami (28 maja).

Ta grupa radykalnej młodzieży nie była liczna i właściwie przyszła wyłącznie po to, by wykrzyczeć swoje poglądy, ale całe spotkanie pokazało, że mimo iż IPN działa już trzy lata i zajmuje się bardzo wieloma sprawami, nadal postrzegany jest głównie poprzez pryzmat Jedwabnego, a wiedza o jego pozostałej działalności jest nader skąpa. Prof. Kieres, odpowiadając na liczne pytania dotyczące niepodejmowania jakoby przez instytut kolejnych spraw (zawsze w Krakowie żywe sprawy Pyjasa czy pacyfikacji Nowej Huty w 1960 r., kwestie odtajnienia akt stanu wojennego, objęcie dochodzeniem członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego) wyjaśniał, jak liczne publikacje już się na te tematy pojawiły, ile śledztw jest w toku, a które nie mogą zostać rozpoczęte. Ta wiedza jednak przez jego adwersarzy nie była przyjmowana do wiadomości. Poglądy na historię najnowszą kształtowane są nadal w dużej mierze przez przekonania polityczne, one też kształtują opinię o działalności IPN.

Prof. Leon Kieres przywykł jednak do dyskusji trudnych i twardej obrony swej postawy. – Przez 18 miesięcy prac nad ustawą o IPN ta placówka była kojarzona wyłącznie w teczkami Służby Bezpieczeństwa, to one miały być elementem politycznej gry – mówił. – W 2001 r. wypominano mi, że gdybym dobrze wypełnił swe obowiązki, zapewne wynik ówczesnych wyborów byłby inny. Tego oczekiwano – otwarcia teczek i politycznej wojny. Ustawa dała nam 60 dni na przejęcie archiwów, a my dopiero w czerwcu tego roku zakończymy ich przejmowanie i jest to być może największa operacja w dziejach światowej archiwistyki.

Polityka 23.2003 (2404) z dnia 07.06.2003; Salon Polityki; s. 101
Reklama