Nie mogę się zgodzić z autorem artykułu [„Zemsta na Hamlecie”, POLITYKA 19, dot. braku zainteresowania polityków sztuką – red.] Zdzisławem Pietrasikiem, który zdaje się oskarżać polskich polityków o niewrażliwość na sztukę. Twierdzenie to łatwo obalić, choćby w oparciu o muzykę – nikt tak jak polityk nie potrafi zachwycać pieśniami chwalącymi jego osiągnięcia, ariami na cześć jego mądrych decyzji i recytatywami sejmowymi. Najbardziej jednak polityczne ucho cieszy chóralny głos wyborców, nie mówiąc o cudownych koncertach na brzęczące krążki i szeleszczące papierki. Także literatura i teatr nie mogą narzekać na brak zainteresowania i pomocy ze strony władz – któż inny dostarczyłby im tak wdzięcznego tematu na kolejne komedie i farsy?
A tak na poważnie – nie wierzę, żeby w dzisiejszej Polsce możliwe było, na wzór Francji, wprowadzenie opisanych przez Piotra Stasiaka „kuponów kulturalnych dla młodzieży, które służą jako waluta w księgarni, kinie lub operze”. Nasi politycy musieliby najpierw sami chociaż czasem odwiedzić księgarnię, kino, operę czy inny przybytek kulturalny, i to nie ze snobistycznej próżności, lecz estetycznej potrzeby.
Szymon Fokt,
Poznań