Archiwum Polityki

Pewność niepewności

Oglądałem ostatnio zestaw wywiadów ze zmarłym geniuszem kina Federico Fellinim, zarejestrowanych przez publiczną włoską telewizję. Wywiady te, jeszcze czarno-białe, pochodziły z czasów, gdy wielki Federico odnosił w Cannes triumfy ze swym „Dolce vita”, a później „Giulettą i duchami”. W tle widać stary pałac festiwalowy, wiwatujące tłumy. Fellini na pytanie dziennikarzy odpowiada tak, jakby się dziwił, że to on jest autorem sukcesu. Często pyta rozmówców, czy naprawdę to może kogokolwiek interesować, co on myśli. Opowiada anegdoty o tym, co zdarzyło się w trakcie festiwalu, jakie czyniono mu zarzuty. Sam wypada jako postać śmieszna, zagubiona, targana wątpliwościami. Przypominam sobie także śmiertelnie poważne programowe wystąpienia innych artystów, którzy zamierzali reformować świat poprzez kino. Fellini skromnie tłumaczy, że on robi kino dla zabawy, że sztuka powinna być czymś radosnym, a tymczasem na ekranie w „Dolce vita” pojawia się tragizm zagubienia uwieńczony mrocznym samobójstwem.

Mój włoski przyjaciel, pisarz po przekroczeniu sześćdziesiątki, ukuł aforyzm o tym, że wraz z wiekiem jest coraz bardziej pewien swych niepewności. To stwierdzenie brzmi równie sympatycznie jak stare wywiady Felliniego. Jest w nim pokora wobec tajemnic tego świata i skromność w ocenie własnej mądrości. Jest też delikatnie ukryta kokieteria – przecież wiemy, że tych, którzy rzeczywiście nic nie wiedzą, nikt nie pyta o zdanie, a więc ten, który wie, że nic nie wie, wyróżnia się pewnością swej niewiedzy.

Piszę to wszystko zaniepokojony, że za często sam sprawiam wrażenie człowieka, który czegoś jest pewien. Odczuwam taką postawę jako niesympatyczną i nieskromną, choć wątpienie powinno dotyczyć tylko spraw zasadniczych.

Polityka 23.2003 (2404) z dnia 07.06.2003; Zanussi; s. 109
Reklama