Archiwum Polityki

Księga rekordów Szutki

Fani Saszy Barona Cohena, który w majtkach z gumką na szyi oprowadzał swoich widzów po kazachskiej wiosce w komedii „Borat”, powinni koniecznie porównać, jak nie mniej nawiedzony i obdarzony surrealistycznym poczuciem humoru przewodnik Doktor Kolio zapoznaje nas z obyczajami mieszkańców Szutki. W miasteczku położonym na Bałkanach, będącym największym skupiskiem Romów na południu Europy, ukazują się duchy, transseksualiści trenują boks, ludzie boją się wampirów, a znachorzy odczyniają uroki. Wyliczam tylko niektóre dziwy i atrakcje, które pojawiają się w niezwykłym zgoła dokumencie etnograficznym „Księga rekordów Szutki”, wyreżyserowanym przez pochodzącego z dawnej Jugosławii wybitnie zdolnego artystę Aleksandra Saszę Manica. Zapewniam też, że każda minuta tego uroczego, dowcipnego filmu jest w stanie zaskoczyć, pomimo że narrator nie napina się wcale, żeby na siłę kompromitować lub wyśmiewać czyjąkolwiek głupotę. Reżyserskie intencje wyrażone w postawie Doktora Kolio są całkiem odmienne. Wkraczamy w ubogi, prymitywny świat, którym autor się zachwyca, obdarza go miłością, a jednocześnie ma do niego kosmiczny dystans. Osławiony magiczny realizm tyle razy opisywany i podziwiany na kartach powieści Gabriela Garcii Marqueza znajduje taki oto filmowy ekwiwalent i nie szkodzi, że rzecz dzieje się daleko od Kolumbii. Film Manica trafia w serca i porusza zmysły podobnie jak mityczny, wyobraźniowy świat Macondo.

Janusz Wróblewski

Polityka 3.2007 (2588) z dnia 20.01.2007; Kultura; s. 58
Reklama