Kamionka bolesławiecka najpierw podbiła rynki zachodnie, zwłaszcza amerykański, angielski, niemiecki, ale i dość trudny skandynawski. Spodobały się wypracowane, kremowo-kobaltowe wzory, a także funkcjonalność naczyń – są żaroodporne. Obecnie, choć większość produkcji z dolnośląskiego Bolesławca wciąż idzie na eksport, coraz częściej możemy te wyroby zobaczyć w cepeliach, restauracjach stylizowanych na ludowo, a nawet w popularnych serialach, co prorokuje powszechniejszą nań modę również w polskich domach.
Bolesławiec to kilka firm; najsilniejszą pozycję mają ZC Bolesławiec i Ceramika Artystyczna.
Podobny boom przeżywały zakłady we Włocławku i w Kole od lat 50. do początku 90. Po ich wyroby wystawano w długich kolejkach lub kupowano je – jak to się mówiło – spod lady. Na początku lat 90. zakłady ceramiczne w obu miastach nie umiały się dostosować do nowych warunków na rynku i zbankrutowały. Pojawili się prywatni właściciele, którzy próbują odbudować markę.
Na razie we Włocławku 17 pań zdobi ok. 60 tys. wyrobów rocznie, a Koło ledwo podtrzymuje produkcję. Tymczasem same tylko ZC Bolesławiec, zatrudniające 650 osób, produkują rocznie ok. 1,9 mln sztuk kamionki.
Kamionka goni fajans
Przez wiele lat kunsztownie malowany fajans był w Europie towarem luksusowym, dopiero w XVIII w. został wyparty z zasobniejszych domostw przez porcelanę. Stał się wówczas tanim towarem masowym.
Oryginalną drogę przeszła kamionka dolnośląska. Z tamtejszej glinki przez wieki wyrabiano przedmioty o stosunkowo dużych gabarytach, przede wszystkim wszelkiego rodzaju dzbany na piwo i wino. Zdobiono je od drugiej połowy XVIII w. jasnymi nakładkami biskwitowymi (kamionka po pierwszym wypaleniu), w początkach XIX w. zaczęto stosować szkliwa skaleniowe, nieszkodliwe dla zdrowia, w przeciwieństwie do używanych wcześniej ołowiowych.