Archiwum Polityki

Vivat Przybyszewski!

Kiedy w noc sylwestrową zadzwoniłem do Wieśka, przyjaciela z Kościeliska, okazało się, że życzeń złożyć mu nie mogę, gdyż ma kaprys witać nowy rok na jakowejś perci (osobiście znam tylko Orlą, ale okazało się, że chodzi o inną i w ogóle perci ci u nas dostatek). Cóż było robić, zadzwoniłem pierwszego stycznia po południu i po odwaleniu obrzędowych formułek zaczęliśmy sobie opowiadać, jak to było na perci.

Używając liczby mnogiej jestem najzupełniej ścisły, gdyż wprawdzie on był na perci, a ja nie byłem, ale zmyślaliśmy równo. A właściwie nie tyle zmyślaliśmy, ile ze sztubacką radością wymyślać zaczęliśmy najbardziej kiczowate obrazy z perci. W pewnej chwili, dusząc się ze śmiechu, zacząłem notować. Oto parę fragmentów z dwóch maczkiem zapisanych kartek: „zatopiliśmy się w biały nieświat”, „orły przysiadały łopocząc krwawymi powiekami”, „koniak wylewał się na grozę zgrabiałych upłazów”, „wściekłe wycie mrocznych wichrów w białej zawierusze”, „oszalałe lawin w bezdennych przepaściach”, „mrok słaniający się po zbolałych smrekach”, „lica tężejące w niebycie żywiołów”...

Z trudem odłożyłem słuchawkę, bo ręka tak mi się trzęsła ze śmiechu i nie mogłem trafić na widełki. Aż nagle poraziła mnie refleksja. Przecież ja to wszystko jakbym już skądś znał, gdzieś kiedyś słyszał. Podszedłem do półki z poezją i już wiedziałem. Zafascynowany zacząłem czytać strofy Kazimierza Przerwy-Tetmajera z „W Kościeliskach w nocy” (proszę zauważyć, jak wszystko się co do joty zgadza – i noc, i Kościeliska...):

„Cisza. Noc. Na zaćmioną dolinę Kościelisk
idą z gór lasem zrosłych, z upłazów i jarów
tajemnicze milczenia w mgławicach oparów
wznoszących się po cichu z wodnych oparzelisk.

Polityka 3.2007 (2588) z dnia 20.01.2007; Stomma; s. 95
Reklama