Archiwum Polityki

Libia przyznaje się po 15 latach

Tyle minęło od pamiętnej katastrofy pod Lockerby, kiedy to w wyniku eksplozji samolotu zginęło 270 osób: 259 na pokładzie maszyny PanAm i 11 mieszkańców miasteczka. Tyle też zajęły rozmaite międzynarodowe zabiegi z gatunku kija i marchewki, zanim władze libijskie uznały swą odpowiedzialność cywilną za ówczesne „działania swoich funkcjonariuszy” (czytaj: za akt terroru). Jeden z zamachowców, odpowiadający przed szkockim sądem został skazany na dożywocie, ale władze w Trypolisie konsekwentnie odmawiały uznania, że stoją za tym zamachem. Obecnie minister spraw zagranicznych Abdel Rahman Chalgram ogłosił, że Libia „jak to najszybciej możliwe” przystąpi do wypłaty odszkodowań. Po 10 mln dol. przeznaczone dla rodzin każdej z ofiar chce wypłacać w trzech ratach: po wypłacie pierwszych 4 mln spodziewa się zniesienia sankcji ONZ nałożonych na nią po zamachu, po drugiej 4-milionowej racie chce zniesienia sankcji amerykańskich, a po przekazaniu całej sumy oczekuje skreślenia Libii z amerykańskiej listy państw popierających terroryzm. Amerykanie i Brytyjczycy, najbardziej zaangażowani w wieloletni pojedynek z libijskim przywódcą Kadafim, zachowują dystans do tych rewelacji. A 2,7 mld dol. nie wydają się ceną wygórowaną za powrót Libii z banicji. O międzynarodowych sankcjach zwykło się mówić, że są całkowicie nieskuteczne. Przykład libijski pokazuje, że nawet mając ropę warto je brać pod uwagę. Taka jest mądrość po 15 latach.

Polityka 20.2003 (2401) z dnia 17.05.2003; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 15
Reklama