Archiwum Polityki

Nasz ciężki kawałek Iraku

W cieniu afery Rywina i kampanii referendalnej Polska podejmuje decyzję, której polityczne skutki mogą być równie ważne i trwałe jak przystąpienie do Unii Europejskiej. Ta decyzja pozornie dotyczy tylko naszej roli w zdobytym przez Amerykanów Iraku. W istocie chodzi o polską tożsamość, przyszłość Europy, nasze miejsce we wspólnocie międzynarodowej i przyszły globalny ład.

Sytuacja jest inna niż wówczas, gdy Polacy jechali na Bałkany albo na Wzgórza Golan. Nasza obecność nie ma i nie wiadomo, czy będzie miała mandat, jaki dawały rezolucje ONZ powołujące siły pokojowe. Co więcej – o ile scenariusze samej wojny dały się łatwo budować, a jej finał od początku wydawał się oczywisty, wiarygodnych scenariuszy pokoju skonstruować nie sposób. Nie wiadomo, ile okupacja potrwa, czy i kiedy uda się wyłonić demokratyczny irakijski rząd, jak silny będzie społeczny opór, ile jeszcze ofiar ten konflikt pochłonie i jak się zakończy. Nadziei – że za parę lat nasi żołnierze wrócą jako obdarzeni wdzięcznością Arabów i międzynarodowej wspólnoty współtwórcy sprawiedliwego ładu w Iraku, a może na całym Bliskim Wschodzie – musi więc towarzyszyć obawa, że wrócą z piętnem samozwańczych żandarmów, kolonizatorów, którzy ponieśli klęskę, a może też działając w niejasnych celach splamili się krwią cywilów.

Kiedy Polska decydowała się wziąć udział w ataku na Irak, słyszeliśmy, że wojna jest konieczna, bo Saddam zgromadził zapasy zakazanych broni, że tylko miesiące dzielą go od wyprodukowania bomby atomowej, że wspiera ibn Ladena, czyli jest współodpowiedzialny za śmierć ofiar 11 września, że Irakijczycy tylko czekają, aż ich ktoś wyzwoli i że dzięki nam zbudują iracką demokrację. To były mocne i szlachetne argumenty skutecznie neutralizujące oskarżenia, że chodzi o naftę, o dominację w regionie, prywatne porachunki lub po prostu o demonstrację imperialnej potęgi. Jednak te mocne i szlachetne argumenty przemawiające za wojną i za polskim udziałem w ataku są wciąż niepotwierdzone i wydają się coraz bardziej wątpliwe. Zanim zaangażujemy się w kolejną fazę konfliktu, powinniśmy więc na nowo przemyśleć naszą rolę w Iraku, a polscy politycy powinni odpowiedzieć na przynajmniej trzy pytania:

• Dlaczego istotne osłabienie argumentów, którymi posługiwali się optując za wojną, nie spowodowało zmiany ich stanowiska wobec tego konfliktu?

Polityka 20.2003 (2401) z dnia 17.05.2003; Kraj; s. 28
Reklama