Archiwum Polityki

Joint Venture

:-,

Brytyjskie kino rzadko gości na naszych ekranach, jeśli już, to przeważnie w postaci wysoko artystycznych produkcji Petera Greenawaya i Mike’a Leigha. Ale oprócz wyrafinowanych, elitarnych przedsięwzięć powstają tam również dziesiątki innych filmów, o czym mało wiemy, bo dystrybutorzy z niewiadomych powodów nie chcą ich pokazywać w Polsce. Zrealizowana trzy lata temu smutna komedia Nigela Cole’a „Joint Venture” należy właśnie do tego mało u nas znanego głównego nurtu angielskiej kinematografii. Nie jest arcydziełem, nie zaskakuje oryginalną formą, jest za to przyzwoitym psychologicznym kinem, którego oglądanie nie sprawia zawodu. Brenda Blethyn (główna rola w „Sekretach i kłamstwach”) gra wdowę, która zaczyna popadać w tarapaty finansowe. Tragicznie zmarły mąż zostawił jej w spadku ogromny, liczący kilkaset tysięcy funtów dług, który musi teraz spłacić. Z kłopotów pomaga się jej wydostać miejscowy ogrodnik, amator palenia trawki, namawiając ją do założenia plantacji marihuany. Kryminalny wątek nie stanowi najmocniejszej strony „Joint Venture”. Film zdecydowanie lepiej wypada w scenach obyczajowych, przedstawiających zachowania kornwalijskiej wspólnoty, starającej się postępować lojalnie w stosunku do bohaterki.

(JAW)

:-) świetne
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe
Polityka 20.2003 (2401) z dnia 17.05.2003; Kultura; s. 58
Reklama