Archiwum Polityki

Literaci do ustaw

3:0 dla Bożeny Szumielewicz – taki wynik sobotnich konfrontacji przed sejmową komisją śledczą ogłosili dziennikarze relacjonujący przesłuchania. Wyznania Tomasza Łopackiego – prawnika z Ministerstwa Kultury, oraz Janiny Sokołowskiej, szefowej Departamentu Prawnego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a także Iwony Galińskiej – pracownicy tegoż departamentu, w osobliwym świetle stawiają proces ustawodawczy. Łopacki, odpowiedzialny w resorcie kultury za przygotowanie ustawy o radiofonii i telewizji, z rozbrajającą szczerością przyznał, że nie ma pojęcia o zagadnieniach, które ma regulować ustawa i w ogóle nie interesował się publiczną dyskusją, jaka się wokół niej toczyła. Z ulgą przyjął pomoc prawniczek z KRRiTV, które na sprawach mediów się znały. Tyle że one z kolei nie miały żadnego upoważnienia do prac nad projektem ustawy. Sokołowska tłumaczyła, że brała w nich udział, bo uznała, że jest to ciekawe zajęcie.

Na tym tle Bożena Szumielewicz – główna legislator z Rządowego Centrum Legislacji, która nie tylko poprawiła ustawę pod względem redakcyjnym (co należy do jej zadań), ale także – choć to ministerstwo powinno zajmować się meritum ustawy – wychwyciła zniknięcie słów „lub czasopisma” (ich brak oznaczał, że wydawcy czasopism mogli kupić ogólnopolską telewizję, a wydawcy dzienników – nie) w oczach członków komisji śledczej prezentowała się bardzo korzystnie.

Skąd w ogóle biorą się legislatorzy, czyli osoby pracujące nad tekstami aktów prawnych?

Część z nich ukończyła aplikację legislacyjną w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Pozostali to absolwenci Podyplomowego Studium Zagadnień Legislacyjnych na UW – mówi Aleksander Proksa, szef RCL.

Polityka 30.2003 (2411) z dnia 26.07.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 13
Reklama