Archiwum Polityki

Nasi obserwują europarlament

Od 5 maja poczynając, dwa razy w miesiącu 54 posłów i senatorów będzie jeździć do Strasburga i Brukseli jako nasi stali obserwatorzy prac Parlamentu Europejskiego. – W przypadku kolizji kalendarza obrad obu parlamentów dla nas priorytetem będzie osłona mniejszościowego rządu w Sejmie – zapewnia Jerzy Jaskiernia, który przewodniczy aż 26 obserwatorom z SLD. Jest wśród nich Ryszard Kalisz, który swoją niedawną rezygnację z pracy w komisji śledczej tłumaczył nadmiarem innych obowiązków w Sejmie, jak i Tadeusz Iwiński, poseł i sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, który – jak widać – posiadł umiejętność zasiadania w trzech fotelach. Do PE wybiera się posłanka Agnieszka Pasternak, dziś w stanie błogosławionym, która w Strasburgu zastanie pokój rodzinny (na czas obrad można tam oddać dzieci w wieku od 3 miesięcy do 6 lat), a w Brukseli – parlamentarny żłobek.

Obserwatorem z klubu PSL został wicemarszałek Janusz Wojciechowski. Jest to wybór grożący komplikacjami w pracy Prezydium Sejmu, skoro zarazem inny wicemarszałek, Tomasz Nałęcz, jeszcze parę miesięcy będzie zajęty w komisji śledczej. Samoobronę reprezentuje m.in. Andrzej Lepper. Posłowie z tej partii nie obawiają się bariery językowej. – A bo to problem tylko naszego klubu?

Swoich trzech miejsc nie wykorzysta Liga Polskich Rodzin. – Dziwię się Lepperowi i Macierewiczowi, że zostali obserwatorami, choć ich ugrupowania są przeciwne Unii. Nie ma powodów, aby jeździć, a zwłaszcza brać stamtąd pieniądze – uważa poseł Roman Giertych.

Obserwatorzy podczas posiedzeń plenarnych nie będą mogli przemawiać, głosować i kandydować w wyborach.

Polityka 19.2003 (2400) z dnia 10.05.2003; Ludzie i wydarzenia; s. 15
Reklama