Duże pieniądze lubią spokój, wielkie – ciszę, to jedna z ulubionych sentencji dr. Jana Kulczyka. Zdawaliśmy sobie sprawę, że pisząc artykuł „Państwo to Jan” i stawiając głośno pytania o charakter interesów najbogatszego Polaka z polskim państwem, zakłócimy tę ciszę, tak przez niego cenioną. Nie pomyliliśmy się. Rozpętała się polityczna burza. Natychmiast spotkały nas zarzuty, że działamy na czyjeś zlecenie, z pewnością rosyjskie, a najpewniej Łukoilu, bo tekst dotyczył m.in. branży paliwowej. Że obcym koncernom nie w smak są sukcesy polskiego biznesmena. Takie oskarżenia dotarły do nas ze strony części polityków SLD, którzy powoływali się na opinie dr. Kulczyka. Potem głośno powtórzył je tygodnik „Wprost”, ujawniając mimochodem, że w opinii redaktorów tego pisma istnieje praktyka pisania tekstów na zlecenie i pod dyktando biznesu. Widać mają inne doświadczenia od naszego.
Przypomnijmy więc, o co nam szło i jakie sprawy zamierzamy nadal badać.
Jan Kulczyk stał się dziś głównym animatorem przekształceń polskiej branży paliwowej. Jego nieukrywanym celem jest doprowadzenie do całkowitego monopolu na tym rynku spółki PKN Orlen, w której jest najbardziej wpływowym akcjonariuszem. Monopol daje nadzwyczajne zyski, a kontrolę nad nim można atrakcyjnie sprzedać. Przedstawiliśmy przypuszczenie, że nabywcą może być koncern Yukos, na co wskazują ożywione kontakty Jana Kulczyka i jego najbliższych współpracowników z szefami tego rosyjskiego giganta naftowego.
Taki scenariusz wydaje się ze wszechmiar niebezpieczny. Ten, kto ma monopol na rynku tak ważnym jak paliwowy, ten ma olbrzymi wpływ na całą gospodarkę i możliwość ciągnięcia z tego różnych korzyści – również politycznych. Mamy już wystarczająco przykre doświadczenie ze sprzedanym przez polskie państwo Janowi Kulczykowi oraz France Telekom monopolem telekomunikacyjnym.