Archiwum Polityki

Taka lwica jaka lewica

Z mieszanymi uczuciami przeczytałam artykuł [„Lwica lewicy”, POLITYKA 13] poświęcony Aleksandrze Jakubowskiej, uważanej za „najbardziej wpływową kobietę największej polskiej partii”.

Jak wielu innym mądrym kobietom, nie tylko oficjalnie wspierającym działania Przedwyborczej Koalicji Kobiet, zależy mi, aby zwiększył się udział naszej płci w gremiach decyzyjnych – czyli wszędzie tam, gdzie są pieniądze i władza. Uważam, że skoro nasze społeczeństwo to ok. 52 proc. kobiet i ok. 48 proc. mężczyzn, w takich proporcjach powinien być tworzony parlament, aby naprawdę był emanacją narodu, tworzącego mądre prawo.

Prawo powinni tworzyć nie tylko niemal wyłącznie mężczyźni, ale i kobiety, które mają odmienne doświadczenia życiowe i odmienną hierarchię wartości. Chcę, aby budżet Rzeczypospolitej Polskiej był tworzony przez ludzi, dla których priorytetem będzie utrzymanie sieci małych szkół, przedszkoli, żłobków, świetlic, wspieranie kultury na podstawowym poziomie, a nie kupowanie za granicą kosztownych latających i pełzających narzędzi mordu.

Tymczasem na wysokie poziomy partyjne, jak widać, dociera bardzo inteligentna arywistka – kumpela od brydża i papierosa – umiejętnie stosująca męskie reguły gry. Taka to „lwica” jak i ta „lewica” – bezideowa, nastawiona na sukces: swój własny i własnej partii. Co gorsza, ta „lwica” nie poczuwa się do minimum solidarności z własną płcią. Przywódcy SLD konsekwentnie odstawili na boczny tor członkinie partii – Izabellę Sierakowską i Danutę Waniek, gdyż one walcząc o prawa kobiet zagrażają bonzom partyjnym, płaszczącym się przed dostojnikami kleru Kościoła rzymskokatolickiego.

Polityka 19.2003 (2400) z dnia 10.05.2003; Do i od redakcji; s. 19
Reklama